W ubiegłym tygodniu rząd Malezji zaproponował ustawę, która zabrania rozpowszechniania fałszywych wiadomości. Jak podaje Engadget, ma ona coraz większe szanse na to by wejść w życie.
Niższa izba parlamentu przegłosowała dzisiaj zatwierdzenie ustawy i teraz kieruje ją do senatu. Mimo tego, że stwarza ona dobre pozory to lokalnie traktowana jest jako kontrowersyjna. Wielu ludzi sądzi, że to próba stłumienia przez rząd doniesienia na temat rzekomego oszustwa finansowego, którego dokonał tamtejszy premier – Najib Razak.
Jeśli ustawa wejdzie w życie to prawo zakaże fałszywych wiadomości. Każdy autor tego typu treści mógłby otrzymać do sześciu lat więzienia i grzywnę wysokości 500 000 ringgitów (444 000 PLN). Co więcej – doniesienia uważane za fałszywe mogą w myśl Malezyjskiego prawa podlegać takim samym sankcjom, nawet jeśli są generowane poza granicami kraju. Wszelkie fałszywe wiadomości, które mogłyby mieć wpływ na kraj lub jego obywateli mogą być karalne. Sformułowanie ustawy jest na tyle szerokie, że rząd Malezji daje sobie dużą swobodę w ściganiu tych, którzy rozpowszechniają fałszywe według niego wiadomości. Jak wynika z informacji – nie tylko teksty, ale także nagrania dźwiękowe lub inne formy fałszywych treści mogą zostać objęte stosowną sankcją o ile zostaną uznane za niezgodne z prawdą.
Patrząc na tę sytuację obiektywnym okiem można dojść do wniosku, że na swój sposób rząd Malezji próbuje podjąć zamach na wolność słowa. Bardzo intrygujący okazuje się przy tym zapis, że to rząd będzie oceniał wiarygodność wiadomości. Przypomina to trochę instytucjonalną cenzurę z lat PRL-u, która panowała niegdyś w Polsce. Prawda jest taka, że ustawa mogłaby stać się pozytywną o ile nie byłaby próbą ingerencji w wolność opiniotwórczą obywateli.
-“Prawo, które może zostać wprowadzone w ciągu kilku dni, nie tylko nakłada surowe kary i daje arbitralne uprawnienia do zatrzymania policji, ale także pozwala oskarżyć obywateli innych krajów o jawny atak na wolność słowa” – mówi James Gomez, dyrektor Amnesty International ds. Azji Południowo-Wschodniej i Pacyfiku.
Dodatkowo wręcz śmiesznym – okazuje się fakt dotyczący nakładania sankcji na autorów wiadomości, które zostały wygenerowane poza granicami kraju. W prawdzie ciekaw jestem, kto się do nich zastosuje jeśli ta ustawa przejdzie.
WARTO PRZECZYTAĆ: