Udostępniony przez Microsoft nowy wskaźnik produktywności, nazywany przez niektórych krytyków orwellowskim, pozwala pracodawcom dokładnie śledzić nie tylko produktywność całej grupy, ale też indywidualnych pracowników. Wiele osób jest wobec tej funkcji krytyczne.
Spis treści
[Aktualizacja] Microsoft wprowadził zmiany
W odpowiedzi na krytykę wskaźnika produktywności, Microsoft ogłosił, że wprowadził zmiany w celu lepszej ochrony prywatności pracowników.
W ciągu ostatniego tygodnia odbyło się wiele dyskusji na temat Microsoft Productivity Score – narzędzia, które pomaga organizacjom mierzyć i zarządzać usługą Microsoft 365. Zapoznaliśmy się z uwagami i odnosimy się dziś do nich wprowadzając zmiany w produkcie, aby jeszcze bardziej wzmocnić prywatność klientów. Przedstawię w skrócie modyfikacje, które nanosimy w celu ochrony prywatności osób, jednocześnie dając organizacjom wgląd w dane, potrzebne do zarządzania ich cyfrową transformacją. – Jared Spataro, Microsoft
Przede wszystkim usunięto z narzędzia imiona pracowników, co oznacza, że nie można już sprawdzić produktywności konkretnej osoby. Teraz udostępniane dane będą dotyczyły tylko ogółu firmy, a nie poszczególnych pracowników. Ponadto zmieniono interfejs użytkownika, tak, aby lepiej oddawał on realny cel wskaźnika, czyli pomoc w zarządzaniu cyfrową transformacją.
Pracownik pod ciągłym nadzorem
“Productivity score” pozwala sprawdzić, jak w ciągu ostatnich 28 dni zachowywał się dany pracownik na przestrzeni różnych programów wchodzących w skład pakietu Microsoft 365 (czyli Microsoft Office, Power Point, Excel i nie tylko). Na końcu miesiąca szef dostaje raport, w którym zachowanie pracownika jest rozbite na 73 różne wskaźniki.
Dzięki temu szef może zobaczyć, kto w danym zespole czy firmie wysyła najmniej e-maili, nie włącza kamerki podczas wideokonferencji, rzadko się odzywa na grupowym czacie czy dokonuje najmniej zmian w grupowych dokumentach. Dla wielu osób tak głębokie monitorowanie zachowań użytkowników wydaje się niepokojące.
Microsoft nie widzi problemu
Zdaniem Microsoftu wskaźnik produktywności “nie jest narzędziem do monitorowania pracy”, co wydaje się stać w sprzeczności z tym, jakie daje on możliwości. Firma podkreśla, że istnieje możliwość anonimizowania danych, a sama funkcja jest opcjonalna, ale anonimizację musiałby włączyć szef, tak jak tylko on może ją włączyć lub wyłączyć. Pracownicy nie mają w tej kwestii nic do powiedzenia.
Wynik produktywności to funkcja opcjonalna, która daje administratorom IT wgląd w wykorzystanie technologii i infrastruktury.
Ma pomóc organizacjom w jak najlepszym wykorzystaniu ich inwestycji technologicznych, rozwiązując typowe problemy, takie jak długi czas rozruchu, nieefektywna współpraca nad dokumentami lub słaba łączność sieciowa.
Statystyki są wyświetlane zbiorczo w okresie 28 dni i są dostarczane na poziomie użytkownika, aby administrator IT mógł zapewnić pomoc techniczną i wskazówki. – Microsoft
To wyjaśnienie Microsoftu spotkało się z dużą krytyką. Między innymi dlatego, że chociaż funkcja jest opcjonalna i szef może ją wyłączyć, to domyślnie przy pierwszym zalogowaniu się do pakietu Microsoft 365 jest domyślnie włączona.
Jednym ze sposobów na skrystalizowanie tego, jak przerażający jest ten schemat, jest wyobrażenie sobie osoby ze stoperem i notatnikiem siedzącej za tobą.
Skrupulatnie zapisującej czas spędzony na każdym zadaniu, zbierającej taką dokumentację dla każdego pracownika, a następnie raportującej wyniki kierownictwu. – David Heinemeier Hansson, twórca Basecamp, konkurencyjnego pakietu biurowego
Co sądzicie o wprowadzonym przez Microsoft wskaźniku produktywności? Czy Waszym zdaniem jest to dobra funkcja, czy pozwala ona na zbyt dokładne i intruzywne śledzenie zachowania pracowników? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
