Technologia w służbie zdrowia działa od zawsze, jednak jeszcze do stosunkowo niedawno skupiało się to przede wszystkim na diagnozie i leczeniu przez specjalistów, kiedy już pojawią się pierwsze objawy. Nie na prewencji i samodzielnym wykrywaniu nieprawidłowości, zanim jeszcze ich skutki zaczną być odczuwalne.

W ostatnich latach sytuacja jednak znacznie się zmieniła. Mnóstwo ludzi coraz poważniej podchodzi do kwestii monitorowania swojego stanu zdrowia i wczesnego wyłapywania podejrzanych sygnałów. Sęk w tym, że nie jesteśmy lekarzami i nie mamy ku temu odpowiednich możliwości… czy jednak na pewno?

Po co komu sprzęt medyczny, kiedy jest smartband?

Pulsometr, aparat do mierzenia saturacji krwi, ciśnieniomierz – nie trzeba już nosić ze sobą pełnej walizki sprzętu medycznego, żeby mieć na wyciągnięcie ręki najważniejsze funkcje tych urządzeń. Po co, kiedy to wszystko możemy mieć na swoim nadgarstku?

Rosnąca popularność smartbandów sprawia, że każdy, kto ma na to ochotę, może bez wysiłku zmierzyć sobie chociażby puls, jakość snu, ciśnienie czy nawet poziom tlenu we krwi, a następnie błyskawicznie otrzymać interpretację swoich wyników.

Nie od prawdziwego lekarza, a od maszyny… tylko czy jest to faktycznie takim problemem? Uczenie maszynowe sprawia, że niekoniecznie. Ta technika z zakresu sztucznej inteligencji jest już wykorzystywana w branżach około-medycznych – na przykład przez niektóre amerykańskie towarzystwa ubezpieczeniowe. Chociażby do tego, żeby przewidzieć ryzyko wystąpienia ataku serca czy innego schorzenia u klientów na podstawie ich cech charakterystycznych (wieku, płci, kondycji fizycznej i innych) i dzięki temu odpowiednio dopasować cenę ubezpieczenia.

Nie da się ukryć, że brzmi to nieco bezlitośnie. Wyobraźcie sobie więc sytuację, w której ubezpieczyciel proponuje nam znacznie niższe stawki ubezpieczenia w zamian za dobrowolne przekazanie swoich informacji zdrowotnych. Bylibyście zainteresowani?

Oczywiście, póki co interpretacja wyników przez urządzenia dostępne do użytku komercyjnego jest mocno uproszczona – możemy się dowiedzieć, czy nasze wyniki mieszczą się w zalecanych „widełkach”, ale to w zasadzie wszystko. Jednak wraz z upływem lat niewątpliwie będą czynione na tym polu ogromne postępy.

Jednak funkcje diagnostyczne smartbandów to nie wszystko, co kryją w sobie te niepozorne urządzenia. Możliwość liczenia kroków i kalorii to funkcje uznawane powszechnie za znacznie mniej istotne, ale w praktyce nie tylko pozwalają one się zmotywować, ale także lepiej kontrolować stosunek spożywanych do „gubionych” kalorii.

Monitorowanie swojego zdrowia nigdy nie było takie proste (i tanie)

Łączymy smartbanda ze smartfonem, ściągamy odpowiednią aplikację, wkładamy go na nadgarstek… i już – skonfigurowaliśmy sobie poręczne, łatwe w obsłudze, wielofunkcyjne narzędzie diagnostyczne. Nie musimy zapisywać ani zapamiętywać poprzednich wyników, bo aplikacja zrobi to za nas. Możemy śledzić, jak rozkładały się one w czasie – czy idziemy w dobrą stronę, czy nasze wyniki się pogarszają.

Smartbandy nie są i nigdy nie były urządzeniami szczególnie drogimi – nawet te z wysokiej półki. Znacznie droższe są smartwatche, ale w ich przypadku funkcje zdrowotne nie są tak istotne, a na pierwszy plan wchodzi chociażby możliwość obsługiwania aplikacji ze smartfona z poziomu zegarka. Zresztą one również w miarę upływu lat tanieją, jak to zwykle bywa w świecie technologii.

Co stoi w dużej mierze na przeszkodzie wczesnego wykrywania chorób? Brak czasu i pieniędzy. Nie mamy czasu i nie stać nas, żeby robić badania i chodzić do lekarzy, kiedy czujemy się tylko nieco gorzej. Zresztą mamy wcale nie tak nieuzasadnioną obawę, że lekarz nas po prostu wyśmieje. Dlatego też czekamy, aż problemu już nie będzie się dało zignorować. W wielu przypadkach też sami nawet nie zwracamy na początku uwagi na gorszy stan zdrowia, bo zmiany są jeszcze zbyt niewielkie.

Możliwość szybkiego i taniego monitorowania podstawowych parametrów zdrowotnych i uzyskiwanie informacji na temat tego, czy sugerują one, że czas interweniować i udać się do lekarza, może okazać się przynajmniej częściowo lekiem na ten problem. Póki co z racji na średnią precyzję i prymitywną technologię analizy danych jest to jeszcze w powijakach, ale daje sporą nadzieję na przyszłość.

Dane medyczne są wartościowe – wiedzą o tym też Google i Facebook

Nie od dzisiaj wiadomo, że dane są wartościowe. Zwłaszcza dla gigantów technologicznych, takich jak Google czy Facebook, którzy sprzedają powierzchnię reklamową na swoich portalach. Informacje na temat naszych gustów, cech charakterystycznych, tego co lubimy, a czego nie, co kupujemy i po jakich cenach – te dane są dla reklamodawców nieocenione.

Ciśnienie, puls, jakość snu – czy dostęp do takich danych wykorzystać w reklamach? Na pewno, i to na nieoczekiwane sposoby. Reklamowanie tabletek nasennych osobie, która notorycznie ma problemy z zaśnięciem to jeden wariant, ale co z chociażby promowaniem leków na chorobę, którą nawet jeszcze nie wiemy, że mamy (ale maszyna już się tego domyśliła)?

Nie dziwi w związku z tym fakt, że w 2019 roku Google zdecydowało się zakupić Fitbita, wiodącego producenta smartbandów i smartwatchy. Rzekomo również taką transakcją zainteresowany był Facebook (który swoją drogą chce, aby użytkownicy za jego pomocą zapisywali daty wizyt lekarskich i szczepień).

Google twierdziło swego czasu, że nie wykorzysta pozyskanych ten sposób danych w celach reklamowych, ale można mieć wobec tego wątpliwości. Nawet jeśli nie, to ciężko czuć się komfortowo z faktem, że weszło ono w posiadanie tak prywatnych i wrażliwych informacji.

Jeśli nie smartband, to może… inteligentny pierścionek?

Technologia ubieralna cały czas idzie do przodu – stara się miniaturyzować i stawać coraz wygodniejsza i prostsza w użyciu. Póki co znaczną popularność zdołały zdobyć tylko smartwatche i smarbandy, ale w ciągu najbliższych kilku lat może się to znacząco zmienić.

Co powiecie na przykład na smart ring, czyli inteligentny pierścionek, który, w zależności od konkretnego projektu, może zbierać nasze dane zdrowotne, liczyć spalone kalorie i ilość kroków, wibrować, kiedy otrzymamy powiadomienie, czy nawet zawierać mikrofon i umożliwiać prowadzenie rozmów poprzez mówienie w jego pobliżu?

Nie jest to pomysł na przyszłość, a rodzaj produktu, który jest już jak najbardziej dostępny – chociaż nie da się ukryć, że póki co nie jest to zabawka tania. Ekonomiści jednak przewidują, że w ciągu najbliższej dekady może się to zmienić i popularność inteligentnych pierścionków wystrzeli w górę.

Do kompletu można sobie zamówić na przykład inteligentne kolczyki, łączące się ze smartfonem za pomocą Bluetootha, które zawierają w sobie mikrofon i głośnik do wygodnego prowadzenia rozmów. Nie zaszkodzi także inteligentny t-shirt, który również jest w stanie mierzyć szereg danych biometrycznych, takich jak chociażby temperatura ciała…

Dokąd to wszystko zmierza?

Brzmi to może jeszcze nieco śmiesznie, ale w takim właśnie kierunku zmierzamy, czyli w stronę całkowitego zdominowania naszego życia technologią. Niektórym podoba się to bardziej, innym mniej. Pojawiają się pytania odnośnie tego, czy w ogóle jest to potrzebne, nie mówiąc już o tym, czy jest bezpieczne i w jaki sposób mogą zostać wykorzystane pozyskane w ten sposób dane.

Tak czy inaczej, postępu już prawdopodobnie nie zatrzymamy. Sceptycy jednak mogą odetchnąć z ulgą, ponieważ wciąż jeszcze sporo czasu (czyli w praktyce kilka, kilkanaście lat) musi upłynąć, zanim tego typu technologia rzeczywiście się spopularyzuje i wejdzie do kanonu codziennego życia.

Poprosiliśmy o komentarz na poruszony w artykule temat autora bloga tabliczni.pl, czyli osobę, która zajmuje się tematyką wearables niemal od początku poprzedniej dekady. Krótko mówiąc – eksperta w tej dziedzinie. Oto, co miał on do powiedzenia:

Tim Cook przekazał niedawno, że chce, by Apple Watch stał się trackerem z prewencyjnym systemem monitoringu zdrowia. Lider branży wearables ma wszystko, czego potrzebuje, by to osiągnąć. Piąta generacja smart zegarka z Cupertino posiada wystarczająco dużo czujników, w tym czytnik tętna oraz naręczne EKG, a przyszłe generacje mają dokładać kolejne moduły.

Nie tylko hardware w tym uczestniczy. Z roku na rok amerykańskiej spółce udaje się zbierać bogaty feedback, dzięki któremu powstaje adekwatny software. Programy Apple Research umożliwiają dobrowolne i anonimowe przekazywanie pomiarów do różnych klinik, dostarczając wiele cennych do przetwarzania informacji. Mówi się nawet,
że z czasem zbiory danych ułatwią wyszukiwanie wzorców związanych ze zdrowiem, poprawiając możliwości detekcji przy użyciu AI.

To właśnie Sztuczna Inteligencja będzie udoskonała efektywność i skuteczność trackerów zdrowia. Być może uda jej się nawet poprawić analizy w zegarkach starszej generacji, które nie będą dysponować aż tyloma technologiami, co najnowsze wyroby.

Charakterystyczny rytm pracy serca, czy jakieś powtarzalne mikro sygnały mogą zacząć wskazywać problemy ze zdrowiem już na bardzo wczesnym etapie. Za kilka lat smart zegarek na ręce będzie synonimem strażnika zdrowia, potrafiącym wykryć złe wyniki szybciej, niż by to zrobił specjalista. Przewagą jest regularność dokonywania badań, które normalnie robimy okresowo i bardzo rzadko.

Noszonej elektronice przybywa czujników i biometrycznych modułów, ale to właśnie oprogramowanie będzie miało największe znaczenie. Zegarki z dosyć ciężkimi systemami operacyjnym szybciej zużywają baterię (stąd krótki czas pracy na jednym ładowaniu), ale mają ogromną przewagą nad rywalami bez własnych sklepików dla wearables.

Można na nich zainstalować aplikacje, a więc rozszerzyć zakres możliwości gadżetu. Do dyspozycji są programy od developerów third-party, których producent sprzętu na pokładzie nie przewidział. Wykorzystają czujniki po swojemu, by użytkownik zyskał dodatkowe analizy.

Idealnym przykładem jest tu apka Cardiogram. Powstała na popularne platformy zegarkowe: watchOS (Apple Watch), Wear OS (rodzina zegarków z systemem Google), FitbitOS oraz modeli Garmin. Developer posiada własne technologie analiz dla optycznych czujników tętna, pozwalając dokładniej śledzić rytm serca (również w nocy).

Deep neural network w ramach DeepHeart monitoruje serce całodobowo. Oczywiście im lepszy czytnik tętna, tym lepiej. To już zależy od zegarka, z którego na co dzień korzystamy. Taki Polar M600 dysponuje aż sześcioma diodami z zielonym światłem penetrującym skórę, więc może przekazać bardziej konkretne wyniki.

Oczywiście powstają też natywne narzędzia (zegarki otrzymują elektrokardiogram, pulsoksymetr, czy ciśnieniomierz), a szansa korelowania danych przez agregaty zdrowia to kolejna opcja rozwinięcia profilu użytkownika. Apple Zdrowie czy Google Fit umożliwiają zbieranie danych z różnych urządzeń, tworząc wspólny przekaz wpływu jednych danych na drugie. Prostym przykładem są bransoletki fitness powiązane ze smart wagami. Możemy dzięki nim obserwować podjęty program treningowy na spalaną tkankę tłuszczową. Aplikacje do śledzenia diety też w tym uczestniczą.

To w dodatku nie koniec, bo taki dzienniczek regularnie zbieranych zapisów można pokazać lekarzowi lub innemu specjaliście (trenerowi sportowemu?), by jeszcze lepiej planować aktywność. Jak widać, zarządzanie informacjami stanie się bardzo istotne. Będzie też kusiło wspomnianych wyżej gigantów, którzy zechcą te zbiory wykorzystywać po swojemu. Tu nie mówimy już ohistorii przeglądarki, ale odczytach naszej kondycji zdrowotnej. – autor bloga tabliczni.pl, zajmujący się tematyką wearables od niemal dekady

Można się w tym miejscu pokusić o wspomnienie również o technologii inteligentnych domów, która, tak jak technologia ubieralna, nie jest wcale czymś nowym. Jednak, podobnie jak tak zwane „wearables”, w ostatnich kilku latach zaczęła się ona na dobre rozpędzać. W zasadzie jakiekolwiek urządzenie domowe by nas nie zainteresowało, prawdopodobnie możemy je kupić w wersji „smart”.

Inteligentne żelazko, czajnik, a nawet zamki do drzwi – to wszystko nie jest już jakimś ewenementem, chociaż też nie czymś, co spotkamy w każdym domu. Również przewiduje się, że popularność tego typu rozwiązań będzie rosła, mimo że eksperci od cyberbezpieczeństwa biją na alarm i wskazują, że niosą one ze sobą wiele zagrożeń.

WARTO PRZECZYTAĆ:

mi band 6 Recenzja Mi Band 6 – czy jest lepszy od „piątki”?
Poprzednia inteligentna opaska od Xiaomi, Mi Band 5, trafiła na rynek zaledwie niespełna rok temu i spotkała się w dużej mierze z pozytywnym odzewem. Producent
jak zresetować opaskę mi band 5 Jak zresetować opaskę Mi Band 5?
Wiele różnego typu urządzeń elektronicznych ma opcję hard resetu, czyli przywrócenia do ustawień fabrycznych. Po wykonaniu takiego działania sprzęt jest jak nowy, przynajmniej pod względem
huawei Sprzęt Huawei – jaki warto znać?
Swego czasu Huawei wielu osobom kojarzyło się zapewne przede wszystkim ze smartfonami. W ostatnich latach w Polsce na pierwszy plan przesunęły się jednak inne produkty
Udostępnij

Administrator

Nasza redakcja składa się z zapalonych pasjonatów gamingu i technologii. Każdy ma swoją niszę, dzięki czemu razem możemy zaproponować Wam szeroki przekrój eksperckich materiałów. Dzielimy się najświeższymi wiadomościami, recenzjami i poradami, aby nasi czytelnicy byli na bieżąco z tym, co najważniejsze w świecie techu i gier.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *