Zaczynaliśmy od Ponga czy Space Invaders, a teraz cieszymy się ogromnymi tytułami z (niemal) fotorealistyczną grafiką i otwartym światem. Branża gier komputerowych nie zwalnia tempa i wciąż się rozwija, więc można się spodziewać, że w nadchodzących latach pokaże jeszcze wiele dobrego. Co to będzie? Oto nasze przewidywania!
Spis treści
VR nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa
Czy VR będzie nowym wcieleniem telewizorów 3D, czyli krótkotrwałym trendem, który jednak nie zagrzeje sobie miejsca w świecie technologii na dłużej? Cóż, lata mijają, a zainteresowanie wirtualną rzeczywistością zdaje się, że stanęło w miejscu. Do tego wielkie, ambitne projekty pokroju Metaverse aktualnie są postrzegane jako wielka klapa.
Wbrew pozorom to jeszcze nie moment, żeby spisywać VR (w gamingu, ale nie tylko) na straty. Główne bolączki wirtualnej rzeczywistości to duże koszta, a także spore wymagania odnośnie do przestrzeni potrzebnej do swobodnego grania. Użytkownicy mają też stosunkowo niewielką gamę sprzętów do wyboru — to nie jak branża smartfonowa, gdzie nowe modele pojawiają się co chwilę.
Niewykluczone jednak, że za jakiś czas się to zmieni. Kolejni producenci (m.in. Apple) pracują nad swoimi własnymi goglami VR, zarówno high-endowymi, jak i takimi, które będą bardziej akceptowalne dla portfeli większości graczy. Jednocześnie pojawia się coraz więcej ciekawych gier i aplikacji stworzonych z myślą o wirtualnej rzeczywistości, więc jest w czym przebierać. Jest więc spora szansa, że w najbliższych latach boom na VR wreszcie rozpocznie się na dobre.
Cloud gaming to recepta na wysokie koszty sprzętu
Każdy gracz, który w ostatnich latach próbował kupić mocną kartę graficzną w dobrej cenie, zapewne wie, że nie jest to łatwe zadanie. Niedawno zaczęło się nieco w tej kwestii poprawiać (jeśli chodzi o dostępność podzespołów — ceny wciąż nie zachwycają), ale wciąż wielu osób po prostu nie stać na potężny sprzęt (czy też upgrade obecnego). Jednocześnie gry są coraz bardziej wymagające, czy to z racji na świetną grafikę, czy (co niestety zdarza się dość regularnie) kiepską optymalizację.
Pewnym rozwiązaniem tego problemu jest granie w chmurze (cloud gaming). Działa na stosunkowo prostej zasadzie. Użytkownik nie uruchamia gry na swoim komputerze, a jest ona odpalana na sprzęcie należącym do usługodawcy. Obraz z gry jest w czasie rzeczywistym przesyłany użytkownikowi, a wszelkie wprowadzane przez niego komendy (naciśnięcie przycisku) zwracane na serwer i wykonywane. Dzięki temu, chociaż tak naprawdę w ramach cloud gamingu nie gramy, a oglądamy, to nasze działania mają wpływ na rozgrywkę tak, jakby gra działała na naszym sprzęcie.
Cloud gaming wymaga bardzo szybkiego Internetu, aby transmitować obraz w wysokiej rozdzielczości bez opóźnień, natomiast takie połączenia z siecią stają się coraz tańsze i łatwiej dostępne. Do tego już teraz mamy sporo popularnych usług cloud gamingowych do wyboru (Xbox Cloud Gaming, Boosteroid, GeForce Now i nie tylko), a ciągle powstają kolejne.
Gry wykraczają poza PC-ty i konsole
Gamifikacja, czyli wprowadzanie elementów gier komputerowych do innych aplikacji (webowych, mobilnych, desktopowych) czy stron internetowych, np. kasyn, jak w przypadku https://syndicate-casino.pl/, jest coraz popularniejsza. Możliwe więc, że za jakiś czas definicja gry komputerowej będzie wyglądać zupełnie inaczej niż teraz.
Wraz z upływem lat można się spodziewać także rosnącej roli gier mobilnych i większego nacisku na tę platformę, zarówno, jeśli chodzi o tytuły tworzone konkretnie pod smartfony, jak i wspomniany już cloud gaming.
Graczy mobilnych jest naprawdę wielu i często są to osoby, które nie grają na PC czy konsoli (chociaż oczywiście nie tylko), więc deweloperzy widzą w nich ogromny potencjał zarobkowy.
Dużym potencjałem zdaje się cechować także szersza kategoria sprzętów do grania przenośnego, stąd po premierze Steam Decka inni producenci coraz śmielej prezentują swoje rozwiązania do grania podczas podróży, przerw w pracy czy w dowolnych innych okolicznościach. Swoje urządzenie zaprezentowało niedawno nawet Sony, aczkolwiek ma ono pełnić rolę bardziej akcesorium do PlayStation 5 niż samodzielnej konsoli przenośnej.
Macie dość remake’ów i rebootów? Będzie ich więcej
Trend tworzenia remake’ów i rebootów zamiast zupełnie nowych IP widzimy już od lat w kinach i w telewizji. Serwisy streamingowe, studia filmowe czy stacje telewizyjne grają na nostalgii, ponieważ to się po prostu sprzedaje. Znacznie łatwiej przyciągnąć uwagę publiczności znaną twarzą czy marką niż czymś, o czym jeszcze nikt nie słyszał.
Niedawno podobną strategię zaczęli stosować niektórzy twórcy gier. Pojawił się już remake System Shocka i Dead Space, a w przygotowaniu są między innymi remake’i Wiedźmina 1, Gothica, czy Splinter Cella. Jeśli ktoś jest fanem takich rozwiązań, to ma na co czekać. Natomiast osoby, które uważają produkcję remake’ów i rebootów za odcinanie kuponów od znanych serii i wolałyby zobaczyć całkowicie świeże produkty, mają przed sobą trudne kilka lat.
