Ministerstwu Kultury Francji nie podoba się stosowanie w krajowym środowisku e-sportowym (i ogółem gamingowym) angielskich określeń. Postanowiło więc wytoczyć przeciwko zagranicznym naleciałościom ciężkie działa.
Francuscy urzędnicy muszą pożegnać się m.in. ze słowem “streamer”
Oficjele nie mają oczywiście szczególnego wpływu na to, jak ludzie rozmawiają ze sobą w prywatnych konwersacjach. Ban na angielskie słowa dotyczy oficjalnych komunikatów rządowych i ogółem pracowników rządowych w czasie pełnienia obowiązków służbowych.
Ministerstwo liczy jednak, że zmiana na poziomie oficjalnym przejdzie także do mowy potocznej. Do kosza mają iść takie angielskie słowa (wykorzystywane zresztą też często w Polsce), jak streamer, pro gamer czy e-sport. Zamiast tego Francuzi zaproponowali swoje alternatywy.
Niektóre z nich to dość dosłowne tłumaczenia (“joueur professionnel”, czyli profesjonalny gracz, jak jako alternatywa dla “pro gamera”), inne są bardziej kreatywne (“streamer” to od teraz we Francji “joueur-animateur en direct” – mniej więcej… gracz-gospodarz na żywo). Wyrażenie cloud gaming (granie w chmurze) ma być zastąpione “eu video en nuage”, a e-sport “jeu video de competition” (konkurencyjna gra komputerowa).
Ministerstwo twierdzi, że angielskich naleciałości trzeba się pozbyć, bo “stanowią barierę” dla zrozumienia poruszanych tematów przez osoby spoza środowiska gamingowego. Tymczasem branża gier komputerowych we Francji urosła o 13,5% w ciągu ostatnich dwóch lat, a w samym 2021 roku wygenerowała sprzedaż na poziomie 5,6 miliarda euro (według raportu firmy SELL).
Francja już kiedyś próbowała się pozbyć m.in. słowa “email”
Nie od dzisiaj Francuzi próbują bronić swój język przed zapożyczeniami z USA czy Wielkiej Brytanii. W 2003 roku podjęto tam decyzję, aby w oficjalnej komunikacji zakazać słowa “email” i zastąpić go francuskim “courriel”. Rzekomo mimo upływu lat (już prawie dwóch dekad!) niewiele to dało i wciąż angielska wersja jest powszechnie używana.
Swego czasu próbowano też rozprawić się ze słowem “hashtag” (miało je zastąpić “mo-dee-yez”), za to w zeszłym roku wybuchła kontrowersja, kiedy zakazano wykorzystywania w szkołach neutralnych płciowo wersji słów (podobnie jak polski, francuski jest językiem, w którym w dużej ilości słów np. modyfikuje się końcówki ze względu na płeć osoby, do której się odnoszą).
Co o tym wszystkim sądzicie? Osobiście często używacie takich angielskich naleciałości, rozmawiając o e-sporcie i ogółem grach, czy raczej wolicie w miarę możliwości korzystać z polskich odpowiedników? Koniecznie podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!
WARTO PRZECZYTAĆ: