Razer kontynuuje swoją drogę, w której celem jest stworzenie możliwie najlepszych peryferiów i akcesoriów dla pro graczy. Tym razem postanowił odświeżyć jeden z najpopularniejszych modeli swoich myszek. Czy Razer DeathAdder V3 Pro ma szansę stać się równie wielkim hitem, jak jego poprzednik? Sprawdźmy!
Pierwsze wrażenia z Razer DeathAdder V3 Pro
Jeżeli mieliście w ręku poprzedni model tej myszy, od razu po wyjęciu gryzonia z pudełka zauważycie być może największą zmianę – mysz jest dużo lżejsza. Według zapewnień producenta udało się ograniczyć wagę o ponad 25% do 64 gram, co jak myszkę komputerową jest doprawdy znakomitym wynikiem. Szczególnie że jednocześnie myszka wydaje się delikatnie większa, aczkolwiek ma to związek z lepszym dopasowaniem do dłoni.
W przypadku akcesoriów gamingowych producenci starają się jak ognia unikać słowa “ergonomiczny”. Ergonomia działa jak kryptonit na zabawę i nie jest kojarzona z niczym fajnym. Jednocześnie ciężko nie zauważyć, że delikatna zmiana kształtu myszy idzie właśnie w tym kierunku. Podwyższenie lewej części i obniżenie prawej wprost przekłada się na lepsze dla naszego nadgarstka ułożenie dłoni. Razer DeathAdder V3 Pro jest bliżej pionowych myszek niż którykolwiek model wcześniej. Jednocześnie zmiana jest tak subtelna, że można tego nie zauważyć. Na pierwszy rzut oka widać przede wszystkim kształt tak charakterystyczny dla linii DeathAdder. Dla mnie tu duży plus.
Od strony technicznej Razer DeathAdder został uzupełniony o czujnik optyczny o oszałamiającej rozdzielczości 30000. Tak, 30 tysięcy. Jeśli ktoś lubi takie rozdziałki, to nie będzie musiał nawet za dużo ruszać myszą. Inną ważną częścią jest bateria, która według zapewnień ma wytrzymać 90 godzin przy odpytywaniu w częstotliwości 1000 Hz.
Częstotliwość można zwiększyć do 8000 Hz, aczkolwiek trzeba dokupić osobny dongle, który to obsłuży. W tym trybie spada czas pracy na baterii to 17 godzin. Nie mogliśmy tego sprawdzić, gdyż nie ma tego dongla w pudełku. Jest za to inny – podłącza się go na USB do komputera i wyjmuje na biurko, żeby myszka miała blisko odbiornik. Takie rozwiązanie niweluje zakłócenia, które powstają, gdyby myszka musiała się łączyć bezpośrednio z bluetooth w komputerze lub donglem tylko “wystającym” z USB. W pudełku znajdziecie również kabel USB do ładowania myszki.
Jak działa Razer DeathAdder V3 Pro?
Z jednej strony ciężko to opisać słowami: Razer DeathAdder V3 Pro to po prostu myszka i działa jak na myszkę przystało. Z drugiej strony… kładąc dłoń na tej myszce od razu czuć, że mamy w dłoni produkt premium. Pomimo tego, że jest to właściwie typowa klasyczna mysz, bez wodotrysków i nadliczbowych przycisków.
Drobne zmiany kształtu, o których wspomnieliśmy wcześniej, dają świetny efekt. To niesamowite jak dobrze pasuje ona do dłoni. Dłoń opiera się bardziej na lewej krawędzi, bardziej odpoczywa i nie męczy się jak w poprzednim modelu. W związku z tym, że dłoń spoczywa na myszce pod delikatnie innym kątem, wyżej zostały również przeniesione boczne przyciski, żeby wciąż pasować idealnie pod kciuk.
Podczas swoich testów nie spostrzegłem żadnych spowolnień, lagów, nawet gdy spadała moc baterii. 30K dpi daje gigantyczne możliwości personalizacji. Myszka ma wbudowaną pamięć, więc bez problemu można zapisać pięć ustawień dpi i przełączać dodatkowym przyciskiem w locie. Dodatkowe profile można bez problemu ustawić w oprogramowaniu Razer Synapse, które możecie już mieć, jeśli macie inne akcesoria Razer. Oprogramowanie samo w sobie jest bardzo intuicyjne i pozwala na wyjątkowo dużo możliwości dopasowania zachowania myszki do siebie.
Czy warto kupić Razer DeathAdder V3 Pro?
Tak! Na mnie myszka robi gigantyczne wrażenie. Jest lekka, poręczna i ergonomiczna, ale bez uszczerbku na cechach gamingowych. Jest to typowa klasyczna myszka przeznaczona do esportu, stąd zrezygnowano w niej z dodatków pokroju oświetlenia RGB. Jeśli wam na tym nie zależy, może być ciężko o lepszą myszkę zarówno do sieciowych strzelanek, jak i gier MOBA/RTS.
WARTO PRZECZYTAĆ: