
Niedawno Bandcamp wprowadził live streamy z koncertów, więc Spotify nie mogło być daleko w tyle. Również uruchomiło coś podobnego, chociaż pewne decyzje podjęte przez firmę mogą budzić kontrowersje. Choćby to, że w rzeczywistości występy nie będą nadawane na żywo.
Koncerty są “nagrywane wcześniej”, ale jednocześnie “na żywo”
Spotify określiło oferowane koncerty jako “prerecorded livestreams”, czyli w wolnym tłumaczeniu “nagrane wcześniej koncerty na żywo”. Można się zastanawiać, czy te dwie kwestie się ze sobą nie kłócą.
W praktyce działa to w ten sposób, że sam koncert nagrywany będzie wcześniej, ale zostanie wszystkim odblokowany do obejrzenia w tym samym przedziale czasowym. Jednak nie będzie on emitowany tylko raz, a kilka, tak, aby funkcja ta była dogodna dla osób znajdujących się we wszystkich strefach czasowych.
Transmisja będzie wyglądała prawdopodobnie tak, jakby wydarzenie miało miejsce w czasie rzeczywistym. Czyli na przykład nie będzie można od razu przewinąć koncertu do końca.
Nagrania będą miały długość od 40 do 75 minut. Uczestniczyć w wirtualnych koncertach będą mogli użytkownicy z kontami darmowymi, jak i z kontami Premium.
Natomiast w obu tych przypadkach za każdy koncert będzie trzeba zapłacić. W USA koszt jednego biletu (przy czym w każdym koncercie może wziąć udział nielimitowana ilość widzów) wynosi 15 dolarów, w Polsce jest to 30 złotych.
Wśród wykonawców The Black Keys, girl in red oraz Leon Bridges
Na dobry początek Spotify przygotowało występy pięciu wykonawców. Koncert każdego z nich zostanie powtórzony czterokrotnie. Współpracę z firmą nawiązali:
- The Black Keys
- girl in red
- Leon Bridges
- Bleachers
- Rag’n’Bone Man.
To muzycy mogli zdecydować, gdzie dokładnie nagrają swój występ. Z tego względu co prawda The Black Keys zagra ze zwykłej sali koncertowej, ale nie wszyscy podjęli taką samą decyzję. Na przykład Jack Antonoff z Bleachers zdecydował się na śpiewanie… w autobusie.
Spotify nie udzieliło dokładnych informacji na temat tego, jak rozlicza się z artystami. Firma poinformowała jedynie, że każdy z muzyków otrzyma gwarantowaną kwotę za wzięcie udziału w przedsięwzięciu. Wygląda więc na to, że gaża zespołów nie jest zależna od ilości sprzedanych biletów.
Podoba Wam się ta inicjatywa? Co sądzicie o tym, że w teorii są to koncerty na żywo, ale w rzeczywistości będą polegać po prostu na odtworzeniu wcześniej przygotowanego nagrania? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!
WARTO PRZECZYTAĆ:





