
Lubicie płacić więcej za gry? Nie? No to mam dla was złą wiadomość: cena GTA 6 na premierę może wynosić nawet 100 dolarów.
Skąd taka cena za GTA 6?
Dla jasności: nie jest to nic pewnego, nie jest to nawet przeciek z Rockstara lub Take-Two (wydawcy gry). Jest to fragment z analizy “Stan gier wideo w 2025” stworzonej przez Matthew Balla. Co ciekawe autor stara się zachować neutralność i twierdzi:
“Jest nadzieja w branży (wśród deweloperów i wydawców), że hype, którym otoczone jest GTA 6, pozwoli Take-Two podnieść cenę gry do poziomu 100 dolarów.”
Czemu komukolwiek miałoby zależeć na takim ruchu? Otóż nie jest żadną tajemnicą, że branża nie jest w najlepszej kondycji, o czym miałaby świadczyć chociażby bardzo późna zapowiedź Nintendo Switch 2. Stąd stałe myśli, skąd pozyskać nowe środki finansowe, w końcu cena gier w rzeczywistości nie rosła prawie wcale w historii. Pułap 60$ był normą praktycznie od pierwszego PSX (a gry na Nintendo 64 potrafiły kosztować nawet drożej). Dopiero niedawno, przy premierze nowej generacji konsol, podniesiona została bazowa cena do 70%.
Take-Two był jednym z pierwszych wydawców, który sięgnął po więcej pieniędzy z kieszeni graczy. Analityk przedstawia GTA 6 jako szansę – na ten tytuł jest taki hype, że gracze go kupią bez względu na cenę. A to pozwoli graczom “przyzwyczaić się”, co przełoży się na to, że inne gry również będą mogły być sprzedawane drożej. To ma oczywiście pozwolić branży jako całości stanąć na nogi.
Czy niedługo gry będą droższe?
Szczerze mówiąc, nie sądzę. Owszem, jak słusznie zauważył autor analizy, GTA 6 może pobić wszelkie rekordy sprzedaży, w końcu już znalazło się w księdze rekordów Guinnessa. Twórcy mogą zarobić tyle, że nawet nie zauważą, że ktoś mógł nie kupić ich gry z powodu wysokiej ceny. Ciężko jednak oczekiwać, żeby każda firma mogła pozwolić sobie na taki ruch.
Owszem, są takie gry. Pierwsze do głowy przychodzi oczywiście Call of Duty, gdzie gracze tak sypią pieniędzmi, że dostają grę za pełną cenę z równie pełnym asortymentem mikropłatności. Mniejsze studia jednak by się same postawiły na marginesie, a gracze czekali na promocje, premiery w abonamentach, albo po prostu ściągali pirackie kopie.
Gdyby chociaż branża tworzyła aktualnie jednolicie dobre gry, pewnie podwyżki byłyby łatwiejsze do przełknięcia. Jednak jak sam pisałem w naszych życzeniach na 2025 rok: wspomniałem, że chciałbym mniej gier pokroju ostatniego Dragon Age. Poniekąd moje życzenie już się spełniło, ponieważ już wiemy, że cała ekipa odpowiedzialna za grę została zwolniona. Problem jest jednak taki, że przed nami, chociażby nowy Assassin’s Creed. Twórcy na pewno z chęcią sprzedaliby grę drożej, aczkolwiek wszystkie znaki mówią, że gra będzie kolejnym zlepkiem elementów woke.
WARTO PRZECZYTAĆ:





