Oficjalna premiera Assassin’s Creed Valhalla dopiero jutro, my natomiast już przychodzimy do Was z recenzją tego tytułu. Mieliśmy okazję zagrać przedpremierowo w wersję na PC i chcemy podzielić się z Wami naszymi odczuciami. Od razu chcielibyśmy podkreślić, że nasza recenzja Assassin’s Creed Valhalla nie będzie zawierała spoilerów.
Jesteśmy wielkimi fanami serii Assassin’s Creed, więc koło nowej odsłony nie mogliśmy przejść obojętnie. Czy spełniła nasze oczekiwania? Pod większością względów – tak, chociaż w pewnych aspektach czuć lekki niedosyt. Koniecznie przeczytajcie, co nam się podobało, a co już niekoniecznie. Zapraszamy!
Assassin’s Creed: Valhalla jest po prostu piękna, a eksploracja niesamowicie cieszy
Spore grono osób mocno się podekscytowało na wieść o tym, w jakim rejonie i okresie historycznym będzie umiejscowiona nowa odsłona serii.
Gracze liczyli na wspaniały klimat przygód wikingów i świetne widoki mroźnych, skalistych skandynawskich okolic (i oczywiście nie tylko skandynawskich – lwią część gry spędzamy bowiem w Anglii, a pewien czas także w zupełnie innym świecie) Ubisoftowi udało się taką wizję doskonale zrealizować.
Assassin’s Creed: Valhalla jest grą bardzo imponującą graficznie. Nie jest to może fotorealizm, ale norweskie szczyty i angielskie równiny robią świetne wrażenie. Ze słonecznej starożytnej Grecji w Odyssey przeszliśmy w zupełnie inne klimaty, które chociaż są znacznie mniej ciepłe, to nie mniej imponujące wizualnie. Zarówno podczas przemierzania śnieżnych terenów, jak i pływania statkiem, zdecydowanie jest na co patrzeć.
Szczególnie napatrzą się osoby, które chcą grę „wymaksować”. Tradycyjnie na każdym obszarze mamy szereg znajdziek do odnalezienia: bogactw, skarbów czy artefaktów. W praktyce oznacza to między innymi:
- łupienie skrzyń z surowcami, sztabami potrzebnymi do ulepszania ekwipunku i nie tylko,
- rozwiązywanie zadań w świecie gry (które nie pojawiają się na liście zadań, warto więc czytać dialogi – w przeciwnym wypadku możemy nie wiedzieć, co właściwie trzeba zrobić)
- pokonywanie legendarnych zwierząt
- kolekcjonowanie rzymskich i brytyjskich reliktów
- ściganie projektów tatuaży, które, kiedy zaczniemy się do nich zbliżać, uciekają od nas i musimy je gonić
- rozwiązywanie zagadek logicznych.
Ponadto możemy odnajdywać i po kolei zabijać kolejnych ważnych członków Zakonu, w ten sam sposób, z którym mieliśmy do czynienia m.in. w poprzedniej odsłonie.
Podczas eksploracji nie powinniśmy się nudzić, ponieważ zadbano o dużą różnorodność w aktywnościach pobocznych. Oczywiście, jeśli nie mamy ochoty na eksplorację, możemy większość znajdziek ominąć, ale kompletowanie ich sprawia ogromną frajdę. W grze można znaleźć między innymi… Mjolnir, młot Thora, a także nagrodę na końcu tęczy.
Historia wciąga
Podobnie jak w poprzedniej odsłonie serii, mamy do czynienia z historią, która z jednej strony toczy się na bardzo dużą skalę, ale jednocześnie ogromne znaczenie mają wątki rodzinne. Naszą główną bohaterką/bohaterem jest Eivor, postać, która jako małe dziecko miała do czynienia z rodzinną tragedią, a w momencie rozpoczęcia rozgrywki powraca do osady po udanej wyprawie.
Można wybrać grę jako mężczyzna, kobieta lub zdecydować się, aby to Animus dynamicznie decydował, kim akurat będziemy grali. Można to zmienić także już podczas rozgrywki.
My akurat graliśmy damską postacią i musimy przyznać, że przynajmniej w naszym odczuciu Eivor jest mniej charyzmatyczną i nie tak łatwą do polubienia bohaterką, jak przykładowo Kassandra z poprzedniej odsłony serii.
Nie będziemy zdradzać więcej szczegółów na temat fabuły, szczególnie biorąc pod uwagę, że oficjalna premiera gry będzie miała miejsce dopiero następnego dnia po tym, w którym ta recenzja ujrzy światło dzienne – warto, aby każdy doświadczył jej sam. Powiemy jedynie, że miejscami fabuła jest naprawdę zaskakująca i potrafi wciągnąć. Szczególnie na samo zakończenie mamy do czynienia ze sporymi niespodziankami.
Tradycyjnie pomiędzy fragmentami rozgrywki w Animusie przenosimy się na chwilę do czasów współczesnych, ale segmenty te są raczej krótkie i bezbolesne. Co ciekawe pojawiło się nawet odniesienie do bardzo aktualnych problemów – w mailu bohaterka informuje, że… nie ma Covida.
Uważaj, gdzie klikasz
Od decyzji, które będziemy podejmować w trakcie rozgrywki, zależy między innymi to, czy określone postacie dołączą do naszej załogi, czy też na przykład zdecydują się z jakiegoś względu nam odmówić. Zła decyzja może też doprowadzić do tego, że niektórzy z członków załogi stracą życie bądź niektórzy bohaterowie przestaną nam ufać.
Warto więc uważać na to, jakie opcje dialogowe wybieramy, a nie jedynie je bezrefleksyjnie przeklikiwać. W każdym odrębnym hrabstwie można wyróżnić jedną kluczową decyzję (chociaż oczywiście w różnych zadaniach są też pomniejsze decyzje, ale one mają znacznie mniejsze znaczenie) która wpłynie na losy rzeczonego hrabstwa, natomiast nasze wybory podejmowane na przestrzeni całej rozgrywki będą miały też ogromne znaczenie na samym końcu gry.
Dobrze zarysowane, ciekawe postacie
Kiedy mamy w jakiejś grze opcję budowania załogi, warto, żeby postacie się w niej znajdujące były interesujące i dobrze zbudowane, tak, abyśmy nawiązali z nimi jakąś więź emocjonalną. Porządni bohaterowie pozwalają się nieco wybronić nawet naprawdę beznadziejnej grze (jako przykład można podać Dragon Age: Inkwizycję).
Wydaje się, że Ubisoftowi udało się w tym przypadku stworzyć kilka naprawdę ciekawych bohaterów, chociaż oczywiście każdy z pewnością będzie miał swoich faworytów, a także postacie, które będą cieszyły się mniejszą sympatią.
Chociaż, jak już wspomnieliśmy, Eivor nie ujęła nas tak, jak choćby Kassandra, to nie jest złą bohaterką. Również m.in. przewijający się przez całą rozgrywkę bohaterowie i bohaterki, jak Sigurd czy Rendvi, są postaciami wartymi uwagi, tak jak i postacie bardziej poboczne, jak Soma czy Ceowulf.
Najazdy z załogą to świetna sprawa
W Valhalli pojawiła się ciekawa mechanika, pozwalająca dokonywać najazdów wraz z załogą, a także wzywać ich do pomocy w walce, kiedy będziemy znajdowali się w pobliżu wody.
Sztuczna inteligencja towarzyszy nie stoi na niesamowitym poziomie, ale nie dość, że w miarę radzą sobie oni w walce i nie błądzą, to jeszcze mogą podczas najazdu na przykład palić wozy i budynki przeciwnika, a także pomagać nam w wyważaniu drzwi i odsuwaniu wiek skrzyń ze skarbami.
Możemy również sami najpierw wyeliminować lwią część przeciwników i zawołać kompanów, kiedy już praktycznie będzie po wszystkim, ale tak czy tak musimy poprosić o ich pomoc – ze wspomnianymi drzwiami czy wiekami skrzyń nie poradzimy sobie sami.
W swojej załodze możemy umieszczać, poza postaciami zupełnie nieznaczącymi i bohaterami bardziej istotnymi, zaproszonymi podczas misji fabularnych na statek, także Jomsvikingów.
Są to potężni wojownicy, których możemy werbować za pewną opłatą od znajomych oraz innych członków społeczności. Każdy gracz może utworzyć własnego Jomsvikinga, którego następnie wynajmować mogą inni gracze, za co otrzymamy każdorazowo nieco srebra.
W ramach misji pobocznych można także między innymi… dodać do swojego statku kota.
Recenzja Assassin’s Creed Valhalla – bez wielkich rewolucji w walce
W systemie walki nie można mówić o ogromnej rewolucji. Możemy zadawać ciosy lekkie i silne, parować, odskakiwać i blokować, mamy także tradycyjnie możliwość strzelania z łuku. Poza tym mamy do dyspozycji różnego rodzaju zdolności, osobno dla walki dystansowej i walki wręcz, takie jak na przykład rzut toporami.
Poszczególne zdolności odblokowuje się poprzez znajdowanie uczonych ksiąg ukrytych w różnych zakamarkach świata gry – są one zaznaczone na mapie, więc ich znalezienie nie powinno być dużym problemem.
Nie mogło zabraknąć drzewka umiejętności, rozdzielonego na trzy ścieżki – Wilka, Kruka i Niedźwiedzia. Są to głównie umiejętności typu „+5 do zdrowia” czy „+1.7% do ciosów lekkich”, ale są także ciekawsze perki do odblokowywania, jak na przykład możliwość zdeptania powalonego przeciwnika, dodatkowe segmenty adrenaliny i nie tylko.
Walka jest naprawdę płynna i przyjemna, chociaż stosunkowo prosta – niektórzy na to narzekali już w poprzednich odsłonach i prosili o większą złożoność walk, ale nam grało się bardzo przyjemnie. Do dyspozycji mamy bronie jednoręczne i dwuręczne, a także oczywiście tarcze.
Walka jest bardzo satysfakcjonująca, wypełniona posoką, odrąbywaniem kończyn i efektownymi scenami zabójstw. Lawirowanie między przeciwnikami, czy to podczas samodzielnej walki, czy najazdu wykonywanego wraz ze swoją załogą, to świetna zabawa, która fanów serii powinna zadowolić. Warto wspomnieć, że do dyspozycji mamy 4 poziomy trudności walki, a także 3 poziomy trudności skradania i 3 poziomy trudności eksploracji – w dowolnej chwili można je zmienić w ustawieniach.
Ekwipunek znajdowany podczas gry można ulepszać za pomocą sztab znajdywanych w skrzyniach i zbieranych z potężnych przeciwników, w elementach ekwipunku można również umieszczać runy, dodające m.in. ataku czy obrony.
Kruk zastąpił orła, ale wychodzi na to samo
Ponownie mamy wiernego kompana, który umożliwia nam przyjrzenie się z góry interesującym nas miejscom i obiektom, a także zaznaczenie ciekawych punktów.
Tym razem jest to nie orzeł, a kruk Synin, ale zasada jego działania jest taka sama i ciężko mówić o dużych zmianach. W Valhalli mamy również dostęp do różnych wierzchowców, za pomocą których możemy poruszać się po świecie gry szybciej i wygodniej.
Zarówno konia (i nie tylko), jak i kruka można wymienić na lepszy model za pomocą stajni/ptaszarni dostępnej w naszej osadzie i wielu innych, nie można tego zrobić z poziomu ekwipunku. W stajni można też przeprowadzić trening jeździecki, czyli w praktyce zakupić ulepszenia dla swojego wierzchowca, m.in. umiejętność pływania, zwiększenie wytrzymałości i nie tylko.
Minigier Ci u nas dostatek – pijackie pojedynki, gra w kości, „pyskówka”
Nie każdy jest fanem minigier w grach komputerowych, ale czasami okazują się one prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Tak było chociażby w przypadku wiedźminowego Gwinta, który doczekał się nawet własnej gry. Czy równie popularne będą minigierki z Assassin’s Creed: Valhalla? Ciężko powiedzieć, natomiast bez wątpienia zadbano o to, aby w świecie gry było co robić.
Wśród minigierek znajduje się m.in. orlog, czyli unikalna gra w kości, a także pojedynek na rogi, który przypomina do złudzenia pijackie zabawy na współczesnych imprezach. Orlog w wielkim skrócie polega na tym, że rzucamy kościami, na których znajdują się m.in. takie symbole, jak strzała, topór czy hełm. Różne kości mają różne efekty.
Mamy możliwość rzucenia kośćmi kilkakrotnie, jeśli część lub wszystkie z wyrzuconych nie będą nam odpowiadały. Przeciwnik również rzuca, a pod koniec runy następuje faza „łaski bogów”. Wtedy możemy wykorzystać zebrane w czasie gry specjalne żetony, aby dany bóg zrobił nam przysługę – na przykład zadał określoną ilość obrażeń. Grę wygrywa ten, który obniży życie przeciwnika (reprezentowane przez ułożone na stole gry kamyczki) do 0.
Pojedynek na rogi to z kolei nie test myślenia, a szybkiego reagowania. My i nasz przeciwnik jednocześnie pijemy z rogów. Wzięcie łyka wymaga w odpowiednim momencie wciśnięcia spacji. Okazjonalnie także nasza postać zacznie się chwiać, wtedy też będzie trzeba szybko wcisnąć przycisk A lub D, aby ją ustabilizować. To znacznie prostsza minigierka niż omówiona powyżej gra w kości, ale również może sprawić wiele frajdy.
Trzecim rodzajem minigierki jest coś, co na język polski przetłumaczono jako „pyskówka”. Polega to po prostu na tym, że nasz przeciwnik wygłasza jakieś zdanie, a my musimy z kilku opcji wybrać najlepszą odpowiedź, która będzie pasowała tematycznie, będzie miała odpowiedni ton i rytm, a także będzie żartobliwa.
Brzmi to łatwo, ale poszczególne opcje są do siebie dość podobne, więc nie zawsze łatwo jest wybrać tę właściwą. Warto wskazać, że wygranie pyskówki podnosi poziom charyzmy, a to z kolei może prowadzić na przykład do odblokowania dodatkowych opcji dialogowych w rozmowach.
Jest system ulepszania własnej osady
Nasza recenzja Assassin’s Creed Valhalla nie mogłaby bez wątpienia pominąć kwestii rozbudowy własnej osady, bo jest to mechanika prosta, ale bardzo satysfakcjonująca We własnej osadzie możemy przede wszystkim budować kolejne budynki, co odblokuje nam więcej możliwości. Wśród nich znajdują się m.in. koszary, stajnia, budynek tatuatora, siedziba Ukrytych i nie tylko.
Do budowania kolejnych budynków potrzebne nam będą materiały budowlane i surowce, znajdowane przede wszystkim podczas najazdów (aczkolwiek materiały budowlane w mniejszej ilości można też znaleźć w skrzynkach podczas samodzielnej eksploracji).
Rekomendujemy jak najszybciej zbudować chatę wieszczki, ponieważ otwiera to dostęp do ciekawej serii zadań fabularnych, która zabiera nas w bardzo odległe rejony. Dodatkowo możemy zmieniać wygląd niektórych elementów dekoracyjnych, sprawdzać wiadomości od kompanów i używać mapy strategicznej do rozpoczynania misji dążących do nawiązywania kolejnych sojuszy.
Recenzja Assassin’s Creed Valhalla – znacznych bugów nie uświadczono
Nie trzeba chyba nikomu przypominać katastrofalnego startu jednej z poprzednich części serii, Assassin’s Creed Unity. Ubisoft jednak uczy się na swoich błędach i z każdą kolejną odsłoną coraz bardziej pracuje nad usuwaniem jak najszybciej i jak najdokładniej wszystkich bugów.
My podczas kilkudziesięciu godzin gry w Valhallę nie uświadczyliśmy żadnych poważnych bugów, crashów, zepsutych zapisów gry czy innych poważnych problemów. Jest to tym bardziej imponujące, że część tego czasu spędziliśmy grając jeszcze na wersji sprzed drugiej części Day Zero Patcha, 1.0.2, która m.in. naprawia problemy i optymalizuje rozgrywkę.
Zdarzały się małe poślizgi, jak na przykład postać śmiesznie podskakująca w czasie dialogu czy przenikająca częściowo przez tekstury, ale żadnych poważnych problemów nie uświadczono.
Oczywiście, ciężko wyeliminować bugi całkowicie i niektórzy gracze na pewno na mniejsze lub większe problemy natrafią, ale w naszym odczuciu Assassin’s Creed: Valhalla jest grą naprawdę nieźle dopracowaną, którą już na premierę można przejść bez żadnych uciążliwości i frustracji (co niestety jest coraz rzadziej spotykane, również wśród dużych premier).
Są pewne opcje personalizacji
Poza tym, że możemy wybrać płeć postaci, którą będziemy grali, mamy także inne ciekawe opcje personalizacji. Przede wszystkim możemy udać się do tatuatora, gdzie będziemy mieli możliwość umieszczenia tatuaży m.in. na plecach, ramionach czy twarzy Eivor.
Ponadto będziemy mogli wybrać interesującą nas fryzurę i kolor włosów. Wraz z możliwością doboru ekwipunku sprawia to, że mimo faktu, że nie możemy stworzyć własnej postaci od zera, wciąż mamy możliwość przynajmniej częściowego dostosowania jej do swoich preferencji.
Opale – waluta premium w świecie gry
W grze istnieje specjalny sklep Animusa, w którym możemy kupować m.in. nowe skiny za pomocą kredytów Helixa, co jest od wielu odsłon standardem, ale to nie o nim mowa. W niektórych punktach w świecie gry znajdziemy handlarzy, którzy sprzedadzą nam m.in. rzadkie części uzbrojenia, projekty tatuaży czy elementy dekoracyjne do osady za opale.
Opale możemy zbierać w świecie gry, ale też zarabiać w zamian za wykonywanie zleceń dla handlarzy (są one stosunkowo proste: znajdź i zabij cel, pozbądź się dzikich zwierząt i tym podobne). Oferta handlarzy zmienia się wraz z czasem. W jednym momencie dostępne do kupienia są cztery przedmioty, z czego jeden zmienia się co jedną dobę, a pozostałe trzy raz na tydzień.
Recenzja Assassin’s Creed Valhalla – podsumowanie
Czy Assassin’s Creed Valhalla to gra dobra? Naszym zdaniem tak. Czy jest to dobry Assassin’s Creed? Również tak. Ciężko tu mówić o ogromnych rewolucjach w rozgrywce względem poprzednich części, ale w naszym odczuciu jest to udana kolejna odsłona serii. Połączenie satysfakcjonującego gameplay’u, świetnego klimatu, efektownej grafiki i wciągającej historii sprawia, że fani serii Assassin’s Creed nie powinni być zawiedzeni.
Szczególnie, jeśli podobała im się poprzednia część serii, ponieważ Odyssey i Valhalla to pod sporą ilością względów bardzo podobne gry. Świetnie spędziliśmy przy Valhalli ogrom godzin i zdecydowanie polecamy ją fanom serii, ponieważ w naszym osobistym rankingu gier o asasynach uplasowała się ona bardzo wysoko, a w zasadzie to na pierwszym miejscu ex aequo z Odyssey.
Jesteśmy przekonani, że dla wielu fanów serii będzie to wręcz najlepszy Assassin’s Creed w historii. Mamy nadzieję, że nasza recenzja Assassin’s Creed Valhalla odpowiedziała na wszystkie Wasze pytania związane z tym tytułem – jeśli nie, to śmiało pytajcie o kwestie, które wciąż są dla Was niejasne!
WARTO PRZECZYTAĆ: