W grudniu 2019 pisaliśmy, że zapowiedziany w październiku zakup Fitbita przez Google zostanie zbadany przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. Teraz Google obiecało Komisji Europejskiej, że, jeśli zakup dojdzie do skutku, nie wykorzysta danych Fitbita do kierowania reklam, aby zwiększyć szanse na uzyskanie od niej pozytywnej opinii.

Chęć zakupu Fitbita przez Google spotkała się z chłodnym przyjęciem

Już niedługo po ogłoszeniu chęci zakupu Fitbita Google znalazło się pod lupą Departamentu Sprawiedliwości. Sprawa nie ucichła do tej pory – zaledwie kilka tygodni temu szereg pozarządowych organizacji konsumenckich wysłał listy do organów antymonopolowych m.in. USA, Unii Europejskiej i Kanady.

Ich celem ma być zachęcenie tych organów do zbadania propozycji zakupu Fitbita przez Google, która opiewa na oszałamiające 2.1 miliarda dolarów. Zdaniem rzeczonych organizacji ten zakup pozwoli Google zdominować całkowicie rynek reklam internetowych, a także część sektora zdrowotnego (konkretnie część zajmującą się powszechnie dostępnymi, elektronicznymi rozwiązaniami zdrowotno-sportowymi, takimi jak smartwatche i smartbandy).

Trzeba przy tym wspomnieć, że Fitbit ma stosunkowo niewielki udział (3%) w globalnym rynku tzw. wearables, czyli elektroniki ubieralnej.  Dominuje na nim Apple ze swoimi Apple Watchami, popularne są także produkty m.in. Huawei, Xiaomi i Samsunga. Już teraz jest to bardzo wartościowy rynek, a przewiduje się, że wraz z upływem lat jego wartość wzrośnie do jeszcze znacznie wyższych poziomów. Nic więc dziwnego, że Google chciałoby mieć w nim swój udział.

Google obiecuje, że nie wykorzysta danych do kierowania reklam, ale to może nie wystarczyć

Dane Fitbita nie zostaną wykorzystane do kierowania reklam – taką obietnicę złożyło Google Komisji Europejskiej, aby zaaprobowała ona plan zakupu i nie rzucała firmie dalszych kłód pod nogi. Ta obietnica jednak niekoniecznie okaże się wystarczająca. Komisja będzie jeszcze kontaktowała się z użytkownikami i rywalami Fitbita, aby poznać ich opinię w tej sprawie.

W tym zakupie chodzi o urządzenia, nie dane. Doceniamy możliwość pracy z Komisją Europejską nad podejściem, które ochroni oczekiwania konsumentów w zakresie tego, że dane z urządzeń Fitbita nie będą używane do reklam. – Google

Faktycznie, Google zdaje się zależeć przede wszystkim na tym, aby wedrzeć się na rynek smartwatchy i smartbandów, na którym obecnie w zasadzie nie istnieje. Spora ilość wrażliwych danych, do których trudno normalnie uzyskać dostęp, to niewątpliwe wartościowy bonus. Jeśli nie do reklam, Google może wciąż wykorzystywać je na przykład w celach statystycznych.

Jeśli wyniki analizy będą dla Google niepomyślne, możliwe, że konieczne będą dalsze ustępstwa, Komisja może też otworzyć dłuższe, bardziej szczegółowe śledztwo, co na kolejne kilka miesięcy zablokuje dojście zakupu do skutku (przypominamy, że ogłoszono go w październiki 2019, a więc mocno ponad pół roku temu).

Dlaczego ma znaczenie, do czego Google wykorzysta dane Fitbita?

Takie firmy, jak Facebook czy Google, posiadają ogrom wiedzy na temat swoich użytkowników, czyli w praktyce większości z nas. Częścią z nich dzielimy się sami (na przykład dodając do profilu na Facebooku dane na temat rodziny, stanu cywilnego czy wieku), a część jest szacowana na temat dostępnych informacji.

Przykładowo, jeśli wyszukujemy często ubranka dla dziecka, Google założy, że mamy dziecko – nie musimy mu o tym sami mówić. Możemy się wtedy spodziewać wyświetlania nam reklam ubrań, wózków, zabawek i innych tego typu produktów. Może to być irytujące, ale jest na ogół niegroźne. Są jednak pewne dane, których wykorzystywanie może wydawać się nieodpowiednie.

Chodzi tu między innymi dane dotyczące zdrowia i aktywności fizycznej, czyli dokładnie takie, jakie posiada Fitbit. Przejęcie go przez Google i wykorzystanie danych w celu reklamowym mogłoby w teorii sprawić, że zaczną nam się pojawiać reklamy środków na poprawę jakości snu, jeśli zarejestrowano, że jest z nim u nas kiepsko, czy butów do biegania, jeśli często korzystaliśmy z trybu biegania w smartwatchu.

To już dla wielu osób może być niekomfortowe, zwłaszcza, jeśli nie będą one wiedziały, skąd wzięto takie informacje na ich temat. Przy tym trzeba wskazać, że w swoim systemie reklamowym Ads Google zakazuje kierowanie reklam konkretnie na grupy osób, które np. mają problemy finansowe czy zdrowotne. Możliwe więc, że tak czy inaczej nie wykorzystano by danych Fitbita do celów reklamowych, nawet bez składania takich obietnic.

Jaka jest Wasza opinia na ten temat? Sądzicie, że zakup Fitbita przez Google powinien zostać zablokowany (czy to ze względu na obawy dotyczące wykorzystania danych, czy potencjalnego monopolu na rynku reklam cyfrowych)? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

WARTO PRZECZYTAĆ:

google meet Google Meet z zestawem nowych funkcji. Przydatne?
Korzystacie z Google Meet? To jeden z najpopularniejszych komunikatorów na świecie. Właśnie otrzymał zestaw nowych funkcji. Sprawdźcie, co nowego! Nowy interfejs i możliwość użycia kilku
chromebooki plus Chromebook Plus — lepsze, tanie laptopy od Google z darmowym Photoshopem
Chromebooki, czyli laptopy i urządzenia 2 w 1 z systemem operacyjnym Chrome OS mają być z założenia: tanie, bezpieczne i szybkie. Niestety to ostatnie nie
sharkbot Znaleziono trojana w… aplikacji antywirusowej w Google Play
Najciemniej pod latarnią? W aplikacji antywirusowej w sklepie Google Play wykryto SharkBota, czyli podstępnego trojana, wykradającego informacje dotyczące bankowości (danych logowania do banków, kart kredytowych
Udostępnij

Administrator

Nasza redakcja składa się z zapalonych pasjonatów gamingu i technologii. Każdy ma swoją niszę, dzięki czemu razem możemy zaproponować Wam szeroki przekrój eksperckich materiałów. Dzielimy się najświeższymi wiadomościami, recenzjami i poradami, aby nasi czytelnicy byli na bieżąco z tym, co najważniejsze w świecie techu i gier.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *