Doczekaliśmy się! Po latach plotek i wodzenia za nos. Po latach powolnej agonii Diablo 3 związanej chociażby z anulowaniem drugiego dodatku. Po gigantycznych zawirowaniach w samym Blizzardzie, które objawiały się zepsuciem, nawet wydawałoby się tak banalnych spraw, jak zapowiedzi samej gry. Mamy to! W końcu możemy zagrać w Diablo 4!

Zostaje tylko jedno, najważniejsze pytanie: czy było warto czekać? Czy Diablo 4 jest grą jak z najlepszych lat Blizzarda i przywraca trochę blasku firmie? Czy może czeka nas kolejny napakowany mikrotransakcjami zawód?

Zanim zaczniemy, myślę, że warto przedstawić mój punkt wyjścia. Grę kupiłem samodzielnie jako wieloletni fan, nie otrzymaliśmy od Blizzarda kopii recenzenckiej. Nie znajdziecie tu nadmiernego słodzenia.

diablo 4 logo

2 minutes to Midnight, czyli co tam panie w Sanktuarium?

Świat sanktuarium wita nas od swojej najsurowszej strony. Przejmujemy stery zaraz po tym, jak nasza postać z trudem przeżywa noc w jaskini, w której schroniła się przed śnieżycą w górach. Zejście niżej do najbliższej wioski ujawnia przed nami, że w świecie rozprzestrzenia się kult Lilith – demonicznej matki Sanktuarium, która zgodnie z przepowiednią wróciła do żywych.

Zanim rozprawicie się z wydarzeniami w wiosce, zostaniecie nieuważnie napojeni krwią Lilith. Po co? Po to, żeby w odpowiednich momentach fabuły gracz mógł widzieć “wizje” będące retrospekcją, tak żeby wiedzieć, o co chodzi w fabule. Zamiast odpowiednio opowiedzieć historię, od razu na początku spotykamy niewytłumaczalny plot twist, który magicznie będzie bardzo przydatny w odpowiednich momentach.

Ech. Jasne, w Diablo “nie gra się dla fabuły”. Historia jest do bólu pretekstowa i nie ma w niej właściwie nic zaskakującego. “Pretekstowość” nie jest jednak problemem. Problemem jest to, że fabuła momentami tworzy wyjątkowe fikołki i nie łączy się w sensowną całość. Warto jednak spojrzeć na problem fabuły z szerszej perspektywy.

fiablo 4 fabuła

Co łączy Diablo 4 z Wiedźminem?

Dla opowiedzenia lepszej historii w Diablo 4 Blizzard zatrudnił nowego dyrektora kreatywnego: Sebastiana Stępnia. Brzmi znajomo? Pana Sebastiana możecie kojarzyć między innymi z tego, że przed Blizzardem pracował dla CD Projektu przy trzecim Wiedźminie. Wiecie, czemu o tym piszę? Ponieważ wiąże się z tym ciekawa historia, która pozwoli lepiej spojrzeć na moją ocenę fabuły.

Diablo 4 wita nas również w inny sposób. Wedle wszystkich zapowiedzi miało być mroczniejsze od poprzednika. Dlatego już w początkowych chwilach gry będziecie dosłownie bombardowani zbliżeniami na wielkie ilości krwi, flaków, wnętrzności, wszystkiego. Gore jest od groma, nie da się ukryć. Czy to się jednak przekłada na mroczny klimat? Według mnie nie.

diablo 4 test

Ową “mroczność” miał między innymi zapewnić pan Sebastian. Niestety okazało się, że jego pomysły… zostały ocenione na zbyt niepokojące nawet przez pracowników samego Blizzarda i ostatecznie nie znalazły się w grze. Nie wiem, czy to dobre miejsce dla przytaczania, o co dokładnie poszło, więc na wszelki wypadek odeślę was do internetu. Nie jest to tajna historia, łatwo znajdziecie.

Oczywiście nie mogę jednomyślnie stwierdzić, że fabuła z udziałem pomysłów Stępnia byłaby lepsza. Wyszedł on jednak ze słusznego założenia, co sprawia, że fabuła jest na wskroś mroczna. To sytuacje, z którymi możemy się łatwo identyfikować, jeżą nam włosy na rękach.

Dlatego najmocniejszym momentem w grze był dla mnie pewien “dramat rodzinny”. Ta scena naprawdę sprawiła, że musiałem zrobić pauzę i przemyśleć, co właśnie zobaczyłem. Niestety dla gry, taka scena jest jedna. Zdecydowanie więcej jest czegoś kompletnie przeciwnego. Np. typowego gore w postaci wilków zjadających jeszcze żywego mnicha. We mnie wzbudziło to tylko politowanie i mocny facepalm.

Podkopywanie fabuły w “marvelowym” stylu

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to jeszcze nie koniec złych wieści dotyczących fabuły. W typowo Marvelowym stylu wiele poważnych momentów zostanie w sekundę podkopanych przez głupi żart, czy “sarkastyczny” komentarz. Króluje w tym Lorath: postać wyraźnie stworzona w celu zastąpienia Caina. Postać, która jak Trevor z GTA 5 potrafi się obudzić pijana w błocie, o które “walczyła z kozą”. Nie żartuje, to wprost z gry.

diablo iv klimat

Dla małej rekompensaty muszę przyznać, że zakończenie jest naprawdę widowiskowe i trzyma w napięciu. Finał gry jest rozgrywany w tempie, które dosłownie zapiera dech w piersiach. W dodatku możemy obejrzeć wciskający w fotel filmik, który należy do ścisłego topu filmów, jakie kiedykolwiek stworzył Blizzard. Ech, szkoda, że to tylko filmik…

Hell on Earth, czyli to, co w hns najlepsze

Na całe szczęście w Diablo gra się głównie dla rozgrywki samej w sobie, czyli ciachania milionów demonów. Jak to wypada w najnowszej odsłonie? W skrócie: jest fajnie, chociaż prawdziwa ocena jest bardziej skomplikowana.

diablo iv gameplay

Gameplay to wciąż single player, chociaż z jeszcze mocniej narzuconym multiplayerem niż w przypadku Diablo 3. Główna mechanika to bieganie po otwartym świecie i wykonywanie zadań, eventów, zasadniczo wszystkiego. W tym czasie będziecie po prostu widzieć innych graczy zajmujących się sobą. Możecie się grupować na eventy lub zadania, na szczęście mogą po prostu “być obok”, bez zapraszania do party.

Niestety sam gameplay loop nie jest jakoś specjalnie odkrywczy i jeśli mam być szczery, to odnoszę wrażenie, że może być wręcz stary i szybko się znudzić. Brakuje mu po prostu powiewu świeżości, który miało nawet Diablo 3. Losowe eventy na mapie zaczynają się powtarzać dramatycznie szybko, szczególnie że nie są zależne od lokalizacji. Szybko znajdziecie się w sytuacji, gdzie znajdziecie nową piwnicę, a w niej “stary” event.

Na szczęście zwykłe zabijanie mobów jest super przyjemne. A największym odkryciem dla mnie była… gra padem. W życiu bym kiedyś nie powiedział, że można w grę hack and slash grać czymś innym niż klawiaturą i myszką, a tu proszę. Diablo 4 się idealnie “przekłada” na pada i zdecydowanie polecam to każdemu. Jest spora szansa, że to właśnie to odkrycie sprawiło, że ogólnie grało mi się w pełną grę lepiej niż w betę.

Senjutsu, czyli słowo skillach

Zabijanie kolejnych fal potworów to droga do osiągnięcia najważniejszego celu w grach pokroju Diablo, czyli wbijania kolejnych poziomów postaci. Kolejne poziomy przychodzą z kolejnymi talentami, które można ulokować w drzewku umiejętności.

Drzewko talentów w założeniu przypomina drzewka z drugiej części gry. Każdy skill można pięciokrotnie upgradować pod względem samych statystyk, można też wybrać dwa osobne upgrady. Całość jest prosta do zrozumienia, ale daje spore możliwości zabawy i kombinowania. Niestety nie sposób powiedzieć czegoś takiego o itemach.

Chains of Misery, czyli słowo o itemach

W parze z moimi wątpliwościami co do gameplayu, idą wątpliwości co do itemizacji. Itemy to jedna najważniejszych części każdego hns i nie inaczej jest w Diablo 4. Dostajemy ciekawą nowość: ponad 100 dungeonów rozsianych po mapie za pierwsze przejście daje nam w nagrodę pasywkę, którą możemy potem zaczarować item, tak, że ten staje się legendarką. Dzięki temu można łatwiej polować na brakujące itemy do buildu.

recenzja diablo iv itemy

Nie ma jednak nic za darmo: najpierw trzeba te wszystkie dungeony zrobić, a na wyższych poziomach trzeba mieć do tego materiały, które niełatwo jest zdobyć. Tworzy to ciekawy system, w którym marchewka na kiju jest w zasięgu ręki, a nie kompletnie losowym dropem. Jest to naprawdę duży upgrade, chociaż żeby zdobyć pożądany item, wciąż się trzeba napracować.

Problem z itemami tkwi jednak w ich “podstawowych” affixach. Te są często… nudne, żeby nie powiedzieć, że momentami przekombinowane. Blizzard próbował stworzyć system na kształt tego z Diablo 2, przez co porównywanie mocy przedmiotów nie jest już łatwe, jak w Diablo 3. Wprowadza to trochę głębi, której nie było w trójce, ale powoduje też niemały ból głowy i sporo affixów, które nie robią wrażenia.

Demons in the froggy store

W Diablo 3 dobra legenda sprawiała, że przez jakiś czas czułeś się bardzo mocny. W Diablo 4 “dobrych” legend jest dużo mniej, bo jeśli nie trafi się odpowiednia moc pasywna, to jest spora szansa, że w ogóle tego itemu nie założycie. W dodatku przy wszechobecnym scallingu potworów, zdobywanie kolejnych poziomów nie sprawi, że wasza postać będzie mocniejsza. Wręcz odwrotnie. Trwa to do endgamu, kiedy poziom mocy bohatera rośnie szybciej od poziomu mocy potworów.

Mniej więcej do ukończenia fabuły, itemy mają tak mało statystyk, że na ogół nie mają większego wpływu na moc postaci. Przykładowy affix: Jeśli masz pełne zdrowie, a przeciwnik poniżej 80% hp i nałożony konkretny status, robisz + % obrażeń więcej! Podstawcie teraz sobie pod X wartość mniejszą niż 10%, weźcie pod uwagę, że nałożenie konkretnego statusu to też jakaś niska szansa… i w efekcie dostajecie bezwartościowy affix, a samo obliczenie ile dodatkowego damagu robi, powoduje ból głowy.

Brzmi jak promocja w Żabce: Jeśli kupisz trzy produkty, opowiesz wierszyk i podrapiesz się nogą po łopatce, obniżymy cenę twojego produktu o 2 grosze! Trzeba się napocić, łatwo o pomyłkę (skakałeś na lewej nodze, a nie na prawej? Zapomnij!), a efekt jest mizerny. Dokładnie tak samo, jak w Diablo 4.

test diablo iv affixy

The Writing on the Wall, czyli rzecz o dobrym interfejsie

Itemizacja jest w pewien sposób ratowana przez interfejs. Ten został dobrze przemyślany i stworzony wręcz piekielnie dobrze, szczególnie w porównaniu do poprzedniej części. Affixy, statystyki, buffy, debuffy… wszystko jest wyczerpująco opisane w grze. W końcu nie trzeba odwoływać się do zewnętrznych źródeł lub przeprowadzać własnych testów!

Masz itemy, które wspomagają dany skill? Najedź na skill, a znajdziesz listę modyfikatorów. Zresztą nie tylko z itemów, ale też innych skilli itp. Coś pięknego. Całość tego systemu prezentuje się naprawdę znakomicie.

Interfejs to oczywiście nie tylko opisy. To też np. czat, który z jakiegoś powodu w becie był po “złej” stronie ekranu. Blizzard posłuchał feedbacku i teraz jest tam, gdzie go oczekujemy. Tam kryje się mały minus. Domyślnie gra wyświetla osiągnięcia znajomych. W ten sposób zobaczycie, że ukończyli grę lub konkretny akt. Dzięki temu nadziałem się na spoiler mówiący o tym, ile w grze jest aktów. Brawo Blizzard.

Postaram się nie powielać tego spoilera, ale z góry przepraszam: doświadczeni fani zrozumieją, o co chodzi. Otóż myślałem, że historia jest podzielona w “tradycyjny” dla serii sposób. Nawet wynikało to poniekąd z informacji, do których mieliśmy dostęp w becie. Powiedzmy, że… dzięki powiadomieniom od dowiedziałem się, że tak nie jest.

Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę

Wielu z was pomyśli, że się czepiam, bo to drobnostka. Może macie rację – nie będę o to kruszył kopii. Dopracowany interfejs w kontekście opisów przychodzi jednak z gigantycznym przeoczeniem: nie dostajemy narzędzi do tworzenia własnych grup.

Mogę zaprosić do grupy każdego, ale nie ma żadnego narzędzia do złożenia grupy na dungeon lub – co gorsza – world bossa. Wydawać się może, że na world bossa wchodzą wszyscy, którzy przyszli. To jednak nie do końca prawda. Blizzard ogranicza tę instancję świata do dziesięciu osób i tworzy tyle kopii instancji z bossem, żeby pomieścić wszystkich chętnych.

diablo 4 grupy

To sprawia, że trafiasz na bossa z losowymi ludźmi, którzy mogą mieć niski level lub słabe itemy i tego bossa nie pokonasz. Pamiętacie powszechnie zjechane Diablo Immortal? Chociaż tam bossowie działali trochę inaczej, to jednak miało taki system. Fajnie, że Blizzard pozwala każdemu wejść na bossa, ale jednak powinniśmy mieć możliwość stworzenia swojej grupy.

Run to the Hills – jak pięknie odwzorować świat?

Na szczęście po przejściu gry świat nie zbliża się do końca. Znajdziecie jeszcze wielki połacie nieodkrytych plam na mapie. Świat jest tym razem taki sam dla wszystkich, na szczęście dzięki temu jego design jest świetny i robi wrażenie. Losowe mapy zostały przerzucone do dungeonów. Do nich jeszcze wrócimy, skupmy się na kreacji świata.

Każdy fragment jest niepowtarzalny i stworzony z pomysłem. Spotkacie przeróżne twierdze, wielkie areny do walk z bossami, wiele mniejszych miast, kilka większych miast. Świat w swej surowości wygląda dokładnie tak, jak sobie tego wyobrażałem po Diablo.

Wielki rozmach widać za każdym zakrętem. Góry są faktycznie w górach i schodząc na wybrzeże, poczujecie różnicę w wysokości. “Zwykła” eksploracja, to chyb najprzyjemniejsza część tej gry. Widać, że świat został zaprojektowany jako jedna całość i widać ciągłość idąc z krainy do krainy.

Days of Future Past – słowo o ciągłości

“Ciągłość”, a raczej kontynuację widać też w kwestii pamięci o poprzednich częściach. Sanktuarium w Diablo 4 to wciąż tylko część świata, ale obejmuje znajome tereny Kaldeum z Diablo 3. Blizzard o tych terenach nie zapomniał i muszę przyznać, że mam do nich za to ogromny szacun. Chyba nic mnie tak nie urzekło, jak ujrzenie, że Alkarnus wygląda kropka w kropkę tak samo. Oczywiście z uwzględnieniem tego, że fabularnie między grami minęło 30 lat.

Nawet brama do areny, jak i sama arena, gdzie walczyliśmy z Mahdą, są położone dokładnie tak samo. Słynna droga do Alkarnus przedstawia taki sam łuk, te same bramy, widać nawet miejski portal! Nie działa i jest przysypany piachem, ale Blizzard o nim nie zapomniał. Inna sprawa, że właściwie nie bardzo wiem, czemu miałby nie działać…

alkarnus diablo iv

Miasto Kaldeum również ma wiele znajomych fragmentów, a na wzgórzu nad miastem znajdziecie lokację startową drugiego aktu (z Diablo 3). Nostalgia mocno. Mam cichą nadzieję, że tereny, które zostaną dodane w przyszłości, również przyniosą nam tyle ciekawych znalezisk.

Szkoda tylko, że nie w każdej sferze Blizzard oddaje taki hołd poprzednim częściom. To w sumie kolejny przytyk fabularny: pojawią się dwa bossy z poprzednich części. Podbudowa fabularna jednego bossa jest super słaba, drugi jej nie ma w ogóle. Jestem w stanie się założyć, że to miało służyć nostalgii, ale tym razem nie wyszło.

Fear of the Dark, a więc co z grafiką?

Świat idzie w parze z grafiką. Ta też próbowała być mroczna, ale z reguły jest po prostu ciemna. Każdy ostatni dzień grałem z zasłoniętymi roletami, bo inaczej często nie widziałem nic na ekranie. W dodatku cały ten “mrok” i tak szybko zostaje przykryty przez warstwę efektów.

diablo iv grafika

Na szczęście nie można nic złego powiedzieć o optymalizacji. Jasne, w pierwszych dniach zdarzyło się mieć czasem drobną ścinkę, ale to bardziej kwestia obciążenia serwerów. Ogólnie gra chodzi dobrze i bez problemu utrzymuje stałe wysokie fps-y. Od razu na premierę dostaliśmy support Nvidia DLSS 2 i AMD FSR 2.

Ach zapomniałbym. Czy wie ktoś, gdzie dorwać loading screeny jako osobne grafiki? Są przepiękne. Każdy jeden, bez wyjątku.

Dance of Death, czyli endgame

Nie zapomniałem również o endgame. W końcu na dobrą sprawę to właśnie wtedy zaczyna się “prawdziwa” gra, a my wkraczamy na tereny nieskończonego grindu. W teorii historię powinniście zakończyć, mając ok. 50 level. Wtedy wykonując specjalny dungeon, możecie wejść na wyższe poziomy trudności.

Co można robić w Diablo 4 po ukończeniu historii?

  • Szepty – te dostępne są od razu po ukończeniu głównej historii, nawet na niższych poziomach trudności. Szepty to tak naprawdę rozmaite questy rozmieszczone na mapie świata, które można robić bez końca. W nagrodę dostajecie od 1 do 5 punktów, które po uzbieraniu 10 można wymienić na nagrodę. Szepty to na dobrą sprawę system world questów pokryty nową farbą. Możecie go kojarzyć przede wszystkim z WoW-a.
  • Piekielne Przypływy – Potwory w wybranych krainach są trudniejsze do pokonania, a w zamian wypuszczają specjalne materiały niedostępne nigdzie indziej.
  • Bossy świata (world bossy) – Te są oczywiście dostępne przez całą grę, ale na niskim poziom może być ciężko je pokonać lub w ogóle do nich dotrzeć. Dla odmiany na wysokim levelu często nie są żadnym wyzwaniem, gdyż są niszczone przez graczy z bardzo dobrymi itemami.
  • Podziemia koszmarów (Nightmare Dungeons) – specjalne wersje zwykłych podziemi, które mogą przypominać rifty z Diablo 3. Różnice są takie, że są to faktycznie te same dungeony dostępne na mapie świata, ale z dodatkowymi affixami i wyzwaniami. Ich poziom będzie powoli rósł. W nagrodę oczywiście najlepsze itemy i możliwość wzmacniania specjalnych glifów, które umieszcza się w paragon boardach (punkty mistrzowskie).

O ilość contentu do gry nie musicie się martwić. Samych dungeonów jest zdrowo ponad 100. Zrobienie każdego po razie do odblokowania pasywek chwilę wam zajmie, a przecież są jeszcze ich koszmarne wersje. Całość możecie przeplatać bossami, inwazjami legionowymi, farmieniem przypływów lub szeptów. A to wciąż nie wszystko.

diablo 4 endgame

Do odkrycia jest cała mapa świata, a w niej twierdze do zdobycia, mini piwnice do odwiedzenia, czy ołtarze Lilith do znalezienia. Szczególnie te ostatnie polubicie, ponieważ dają stały bonus do statystyk. Zresztą odkrywanie wszystkiego ma swoje wymierne korzyści w postaci skill pointów i innych bonusów.

Fear is the Key… do mikrotransakcji

Nie chciałem, ale musiałem dotknąć ten temat. Słoń w składzie porcelany, czyli mikropłatności. Mikropłatności w grze za pełną cenę. Mogę przeżyć mikropłatności, jeśli gra jest darmowa, chociaż wolałbym, żeby ich nie było w ogóle. W przypadku Diablo 4 mówię absolutne NIE. Nie obchodzi mnie, że nie zwiększają mocy postaci. Nie obchodzi mnie, że nie muszę ich kupować. Nie powinno ich tu być, koniec, kropka.

Lubicie być wyciskani jak cytryny? No to w sklepie znajdziecie zestawy zdobień nawet za 25 euro. 25 euro to naprawdę dużo cytryn.

Blizzard zastosował wszystkie aktualnie popularne sposoby na mikropłatności. Jest waluta wirtualna, jest sklep, którego zawartość się zmienia i kreuje FOMO (Fear of missing out – Strach przed przegapieniem. Czynnik psychologiczny, który ma skłaniać do zakupu). Są battle passy, czyli przepustki sezonowe. Te będą dostępne co prawda dopiero od pierwszego sezonu, więc ciężko je ocenić.

diablo iv mikrotransakcje

Aczkolwiek bardzo wątpię, żeby były na tyle dobre, żeby np. można było je odnawiać za zdobytą z nich wirtualną walutę. Po prostu nie ufam Blizzardowi, że może iść graczom na rękę w ten sposób.

Wasted Years, czyli quo vadis Blizzard?

Już przy okazji recenzji Diablo Immortal rok temu rozwodziłem się nad aktualnym stanem firmy. Pomimo całego negatywnego piaru, jaki dostał ten tytuł, odebrałem go raczej jako pozytywny znak. Zresztą rok miał takich znaków więcej. Ostatni dodatek do World of Warcraft: Dragonflight jest wyjątkowo udany i chwalony przez fanów.

Niestety był to tylko mały promyk nadziei, ponieważ niedługo przed premierą Diablo 4 dostaliśmy gigantyczny fakap związany z anulowaniem trybu PvE do Overwatch 2. Czyli Blizzard anulował główny powód, dla którego Overwatch 2 jest “nową” grą, a nie patchem.

W międzyczasie dotarliśmy do okresu przedpremierowego samego Diablo 4 i mogliśmy zobaczyć na własne oczy, jak kształtuje się gra. Oczywiście, jeśli dostaliście się do gry. Pierwszy weekend marcowej “otwartej” bety był otwarty tylko dla ludzi, którzy wykupili dostęp, zamawiając preorder samej gry. Dodaj do tego zaproszenia do bety za kupno kurczaka w KFC i ciężko było się nie nastawić sceptycznie. Dokładnie “sceptyczny” byłem po ograniu samej bety. Nie będę się jednak powtarzał, moje wrażenia z bety Diablo 4 są wciąż dostępne dla chętnych do porównania.

Wasting Love – gra kontrastów

Diablo 4 to gra pełna kontrastów. Z jednej strony słaba fabuła, z drugiej strony filmik i zakończenie godne najlepszych. Świetny interfejs, którego mogą pozazdrościć najlepsze gry gatunku, ale z niewytłumaczalnymi przeoczeniami. Prosty do zrozumienia system skilli, który nie idzie w parze z wyjątkowo skomplikowaną itemizacją.

recenzja diablo 4 ocena

Przepięknie wykreowany świat, z dbałością o szczegóły, jakiej nie widziano dawno. Świat, w którym bieganie po otwartej mapie i grupowanie się na losowe eventy, jest przestarzałe już na starcie. Contentu jest mnóstwo, ale przykryte systemem world questów, który bardziej przypomina gry mmo niż hack and slash. Klimat stara się być mroczny, ale jest przecinany żartami w stylu “comic relief” z Marvel Cinematic Universe.

Diablo 4 nie jest złą grą, ale z drugiej strony jest “tylko” dobrą grą. Nie ma tu efektu wow, który nawet trójka miała po premierze. Da się wyczuć skonfliktowany design, który, obawiam się, może przeszkodzić pełnemu wciągnięciu się ten tytuł.

Recenzja Diablo 4 – podsumowanie

Na Diablo 3 czekaliśmy 12 lat i hype na tę grę był przepotężny. Na Diablo 4 czekaliśmy 11 lat i odnoszę wrażenie, że… hypu nie ma. Duża w tym wina Blizzarda w nieumiejętnym zarządzaniu oczekiwaniami, ale nie sposób odnieść wrażenia, że Diablo 4 jest po prostu grą jedną z wielu. Nie próbuje robić nic nowego, nie próbuje rewolucjonizować rozgrywki. Jest bezpiecznym skopiowaniem i zmiksowaniem najpopularniejszych aktualnie rozwiązań.

Ocena Diablo 4 w tym momencie to dla mnie 7/10. Jest to dobra gra, ale w żaden sposób nie wyróżnia się z tłumu. Myślałem nad lepszą oceną, ale wiecie co? Nawet mnie nie ciągnęło do gry, gdy pisałem tę recenzję.

Ocena: 🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌑🌑🌑

Plusy

  • Świetnie wykreowany świat i bardzo przyjemna eksploracja.
  • Natywne wsparcie dla gry padem.
  • Stworzony filmik to absolutny top wszystkiego, co Blizzard stworzył

Minusy

  • Nie wciąga.
  • Jest ciemno, nie mrocznie.
  • Ilość gore wzbudza raczej uśmiech politowania.

WARTO PRZECZYTAĆ:

diablo 4 vs diablo 3 Ostatni sezon Diablo 3 pokazuje, co poszło źle w Diablo 4
Kilka miesięcy temu chyba nikt by się nie spodziewał takiego nagłówka. Diablo 4 miało być długo wyczekiwanym mesjaszem gatunku hack and slash, odpowiedzią na wszystko,
Diablo 3 Czy Diablo 3 dostanie lepszy sezon niż Diablo 4?
W czasie, gdy kurz nie opadł na dobre ani po premierze Diablo 4, ani po niezbyt udanym debiucie pierwszego sezonu, Blizzard zapowiedział kolejny sezon do
najlepsze gry hack and slash Najlepsze gry hack’n’slash, które musisz znać!
Najlepsze gry hack’n’Slash to właśnie to – tytuły bardzo proste do zrozumienia, z reguły z prostą, często wręcz pretekstową fabułą. Główną osią tych gier jest
Udostępnij

Na co dzień zajmuję się organizacją konkursu łazików marsjańskich, żeby wieczorami móc oddać się graniu. Lubię klimaty post-apo, jeździć na woodstock i preferuję PvE od PvP. Posiadam komplet smoczych kul. Odwiedź mnie na Twitchu: https://www.twitch.tv/grokoko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *